70
Rap,Polski Rap
Tekst piosenki
[Intro]
Przytłacza mnie ta myśl
Tak jak ciebie przytłoczy 21 gramów skurwielu
Szad Akrobata, każdy jest bagażowym, aha
[Verse 1]
I się deszcz rozpadał słony, przystanek był zadaszony
Stało kilku bagażowych, jeden mocno rozmarzony
Drugi mocno zalał wrzody, stał jakby ostatnie doby
Spał na krześle tramwajowym, świeciły im w twarz neony
Był tam kąt w mrok zagaszony, a w nim ktoś w bok zapatrzony
Wziął na plecy bagaż nowy, efekt masz huraganowy
Rzut oka na rozkład jazdy, światła nieopodal zgasły
Do tego dodaj flamastry, widok nie jest nazbyt jasny
Czas by w tym jednym ułamku na Neoplan spojrzał każdy
Elementy układanki w jednej chwili się znalazły
Usiadłem na tylnym kole żeby czuć te wyrwy w dole
Myśli chore, żawrócić, czy iść tym torem, dziś wybiorę
Za oknami światła miasta co mogło by być Bristolem
Ale najpierw brudny asfalt musiałbyś wyczyścić chlorem
Każdy z bagażowych siedział, każdy miał prywatny przedział
Gdzieś nad ranem, prawie trzecia, stacja jedna, druga, trzecia
Czas leciał, każdy wiedział, a że tyłem każdy siedział
Nie mogłem im patrzeć w oczy
Ej, historia deszczowych nocy, ty
[Verse 2]
Spotkali się tuż za szkołą, no bo tu się ustawiono
Pusto w koło, znajomo, tu w niejeden gust trafiono
Nieraz się tu ubawiono, wódka z colą, luz wiadomo
I to nie był mus, wiadomo, wczutka skoro ustalono
Że już czas to puszczać w koło, zabroniono ustawowo
A w kolejnych ustach lolo, kolejnym usta płoną
Następny musiał ponoć poprzedniemu pójść na pomoc
Na parapet usiadł gołąb, zapłonęło w mózgach zioło
Dla nich, dał im znak i stali tak, mali tak
I rozbijał się na nich wiatr, jak na hali Tatr
Znali smak, a i tak i tak by tego nie oddali za nic, brat
Granic brak, a w bani świat plusów minusów tamtych babich lat
Na co dzień talizman trzymanych sztam, pytali palisz man?
Się bawisz man? i tylko napisz nam
Ja wybierałem dla nich podróż Kalisz, Gdańsk lub Paryż, Cannes
[Verse 3]
Inni czasem zdzwaniali się przez telefon
Swoje plany przeforsować nieco niefortunnie w lewo, Sarajewo
Rewolucja, albo ewolucja z powrotem na drzewo
I do tego nie mogę nie dodać, że dla nich nie było nic lepszego
Jak nie było w noc tematu byli jak ci Nosferatu
A że cechą desperatów jest nie wracać bez tematu
Zmotali coś zawsze na pół od Taliba na żebraków
Raz że spławik brał ich na dół twarzy było zawsze w baku
Że jebało jak z rzepaku, używali na trzepaku
Rano zawsze wyglądali jak ich panny bez make-up’u
Skoro nie przespali nocy był czas na poranny zakup
Jak nabyli to nie doszli dalej niż się kończy wiadukt
Zostawili w trawie bagaż, trzy minuty i po smaku
Dalej każdy z nich jak tragarz niósł już tylko dres w plecaku
I tak co dzień na kozaków nieśli swoje po deptaku
Lotem ptaków, potem brachu zakończonym lotem z dachu
[Break]
Każdy jest bagażowym, sprawdź to
[Verse 4]
To ten długopis rozpalony i to ten szalony pomysł
Czas chyba nakarmić wrony, bo dziś zagram na miliony
Znam tych gości, ich żony, idę w ciszy zamyślony
Chodnikiem ośnieżonym przejdę niezauważony
Nareszcie dzień wymarzony, na mieście jest ruch wzmożony
Pomyślałem stwórz pozory jakbyś niósł puszkę Pandory
Rzuć pod szpony im przynętę, uruchomią telefony
Rzuć im to jak granat w głowy, po to masz aparat mowy
Zrób nim zamach lawinowy, nie wyczują katastrofy
Rozbij tekst na tulipana po czym podetnij im strofy
Każdy z nich ma kod kreskowy prosty jak tor tramwajowy
Pas startowy, start planowy, wyjmij ostry rap ławkowy
Rap markowy, rap fazowy, garażowy, grad frazowy
Kiedy trzeba obrazowy jak sieć ulic asfaltowych
Wykop im jak grabarz groby, pewnie pozostawiasz wdowy
Każdy dzień to bagaż nowy, każdy jest bagażowym
Tłumaczenie
Brak
Najnowsze teksty piosenek
Sprawdź teksty piosenek i albumy dodane w ciągu ostatnich 7 dni