21.11.2014
80
Rap
Tekst piosenki
[Intro]
Oooo... To jest właśnie to
To jest coś, czego nie widzisz lub nie chcesz zobaczyć
Siema
Co wy żeście narobili
Skurwysyny
[Zwrotka: 1 - KND]
Przez całe życie wytykali mnie palcami
Z kolegami nie bawiłem się, nie wychodziłem z chaty
To jest coś czego nie widzisz, nigdy nie zobaczysz
Paranoidalne stany mojej wyobraźni, rozdwojenie jaźni
Dwa przeciwne światy
Bylem świadkiem narodzin
Fanaberie już w gimnazjum
Od tamtego czasu wycieczki do psychiatry
Odrąbane języki mam w słoikach od musztardy
Jestem nienormalny
Masz za niskie wymagania
Rap gram na wysokich, że aż ci grafika siada
Monitor ci nie działa, ja ci z niego chujem macham
Wyjebałem nim szybę, żeby wsadzić ci do gardła
Kutasa, bo latała ręka ci na gejblezerach [?]
Wyskoczyłem z komputera, żeby ci przyjebać cepa
Chuj a nie lekarz, schizofrenia to kobieta
A ten pedał nadal myśli, że ją zdobędzie chemia
Czasem jej potrzeba, kiedy myślowa cieczka
Wycieram ją lekami, że aż czerwona chusteczka
Moja własna apteczka, nabita jest w bletkach
Zieleń mam i palę ją z lufy albo skręta
Robiłem głupie rzeczy, gimnazjalne czasy
Raz wpierdoliłem kredę, eeehe, beka po pachy
Chciałem być na siłę fajny, nie byłem lubiany
Nie za ładny, garbaty i tak kurewsko nieśmiały
Z dupami nie gadałem, raczej mnie omijały
Mało rozmowny byłem, nie chciałem dać gafy
Konwersowały i tak przeważnie z debilami
Szpanowali siłownią, a one na to leciały
Z kolegami na dwa razy wyzywali mnie od glizd
Wyśmiewali się, że mama nie daje mi z domu wyjść
W myślach zabijałem ich, nie umiałem się postawić
Byłem słaby, aż do czasy, gdy się pojawiły dragi
Do dziś chodzę naćpany, a słuchają mnie ci sami
Co szydzili z KND, a on nie dał się, pedały
Cały czas zbieram propsy, kochają mnie fani
Szmaty chcą się ruchać, bo myślą, że jestem znany
Jestem z Nieszawy chłopak, nie robię z siebie gwiazdy
Choć wydaję te płyty, był wywiad, autografy
I co mam się tym chwalić? Ja nie jestem taki
Po pracy w nocy piszę to i nie chcę być ubóstwiany
Po Pracy w nocy piszę to i nie chcę być ubóstwiany
Mimo tego, że mój surrealizm jest, kurwa mać, doskonały
Ci co nie gadali nigdy ze mną, teraz chcą kolegami być
I wydaje mi się dziwne to, że nagle chcą ze mną iść
Gdybym nie zrobił płyt, nie było by gadki, nie było by ich
Nie było by ciebie, gdyby nie skill
Jebać takich debili jak ty
I'm kill, wiem, zabijam na tracku wacków
Kaktusy pod pachami masz, bujasz się dumny z bajców
A pękniesz w najgrubszym punkcie na pół
Weź nie dukaj mi tytuty ty durniu
Nie chce mi się gadać już
I było o tym w jakiejś książce Stanisława Lema
I sam nie wiem czy to ja, czy mnie pada ocean
Hashtag shizofrenia
A za oknem jesień mnie poniewiera
To jest, To jest ten dzień, to jest ten dzień, to jest ten dzień
Salwador Dali rapu
Dali rapu dziwko x6
[Zwrotka: 2 - Bonczek]
To ja
Ludzie lajkowali, krzyczeli do mnie z oddali
A ja tylko chciałem, żeby mnie, kurwa, zbadali
Powiedzieli co mi jest, bo nie widzę tego sam
Wykonaj jakiś gest, bo jestem u piekła bram
Palę kolejny gram, dym przysłania mi problemy
Jedyne co mam, życie, którym żonglujemy
Kiedyś upadnie i rozbije się o glebę
A gdy już będę na dnie, ściągnę tam ciebie
Coś, czego nie widzisz jak Pan Bóg, Jezus Maria
Przekroczyłem próg, staną przed tobą wariat
Liryczna malaria, okrucieństwo w umyśle
Ostatni wariant - zrealizować wszystkie
Pomysły i wizje na zakończenie świata
Chcę poczuć twą pizdę, jak się na mnie skrapla
To coś, czego nie widzisz, ale ja patrzę na ciebie
Wiem, że się brzydzisz, wystaje ci trzewie
Schowam ci je butem z powrotem do środka
Wiem, że jestem fiutem, byłem z nim od zarodka
Tu gdzie leje się wódka, witamy na Kujawach
Każdy z was to płotka, pływacie tylko w stawach
Dla mnie to zabawa, sam przeciwko sobie wobec siebie
KND i Bonczek w mózgu patykiem grzebie
Tłumaczenie
Brak
Najnowsze teksty piosenek
Sprawdź teksty piosenek i albumy dodane w ciągu ostatnich 7 dni