Guzior - Blackout - Tekst piosenki, lyrics - teksciki.pl

08.06.2018

44

Polski Rap

Tekst piosenki
[Zwrotka 1] Jestem wysoko, zaraz obok pana Ikara Adamo ma pasy do konta, usuwa w minutę szlamy z Instagrama Nadzór moich społecznościowych to kawa i xanax Mówi mi zegarek, zegarek „szósta”, gdy śmieci na live’ach gadam Panny mówią, że ładnie, gdy fioletowieć lima mi zaczną Ponoć mi do twarzy, to dobrze się składa, bo wpadam se ostatnio w bójki Mam chrypkę, bo płuca inhaluję wciąż w trasie klimatyzacją I palę szluczki do pisania i trochę wina, by zasnąć Nie nadaję się, obiecuję, że nie zabrzmię jak porzekadło Nie znoszę nauczycieli, w maturalnej ujebał mnie łysol z niemca Liczcie im sekundy, bo padną w trzynaście jak Jose Aldo Potłukłem pożółkłe lufki, bo polski skun mi już nie służy Ujebałem koszulkę Supreme sosem, sosem, sosem, sosem, sosem Sosem, sosem, sosem, sosem, sosem, ty byś już leciał prać, a ja to zniosę Sosem, sosem, sosem, sosem, sosem, sosem Sosem, sosem, sosem, sosem, sosem, sosem… [Refren] To kolejny blackout, to kolejna plama Kolejny blackout, to kolejna plama Kolejny blackout, to kolejna plama To kolejny blackout, to kolejna plama Kolejny blackout, to kolejna plama Kolejny blackout, to kolejna plama To kolejny blackout, to kolejna plama Kolejny blackout, to kolejna plama Kolejny blackout, to kolejna plama To kolejny blackout, to kolejna plama Kolejny blackout, to kolejna plama Kolejny blackout, to kolejna plama [Zwrotka 2] W udawaniu jestem najgorszy, wóda, valium - jestem najlepszy Ku awariom zmierzam na ten beef Rób banknot, rób banknot, nie chodziło wtedy o kesz mi Nie wal z dychy, nie rób bidy, wszystko mam tak pomieszane Jebie tu gównem, nie Chanel, podwórkiem obszczanym A parę pięter wyżej leżę oparty o ścianę Siema, ziomal, chyba życie chcę zmarnować Bo już nic nie działa, ile będziesz restartował W piramidzie od Maslowa jest narkoman, proszę ten sarkofag Chcę tam schować swoje ciało, chociaż wczesna pora, no ta To zamach na moje życie, przysięgam na moje życie Znowu nic nie robię, znowu żyję byle jak Znowu chujem wieje, to się zapowietrzycie? I nie będzie z płuca czym krzyczeć, kiedy chcę, robię i jebać ten biznes Ja to całkiem opozycja W sensie, dotychczas moje zatoki odwiedzały statki kosmiczne Moje filmy w kinach nigdy nie gasną Mam kostki odbite, bo więcej niż garstki potyczek Robię bardachę, się tłukę, ja miły! To nie z mojej winy, to tamci są jacyś, ja muszę odpuszczać?! Ja nie myślę chwili, pozdrawiam paluchem A potem jest kłopot, i gasnę obuchem I gasnę obuchem [Refren] To kolejny blackout, to kolejna plama Kolejny blackout, to kolejna plama Kolejny blackout, to kolejna plama To kolejny blackout, to kolejna plama Kolejny blackout, to kolejna plama Kolejny blackout, to kolejna plama To kolejny blackout, to kolejna plama Kolejny blackout, to kolejna plama Kolejny blackout, to kolejna plama To kolejny blackout, to kolejna plama Kolejny blackout, to kolejna plama Kolejny blackout, to kolejna plama []
Tłumaczenie
Brak

Najnowsze teksty piosenek

Sprawdź teksty piosenek i albumy dodane w ciągu ostatnich 7 dni