Guova - Śmietnik - Tekst piosenki, lyrics - teksciki.pl

Śmietnik

Guova

Śmietnik

10

Polski Rap

Tekst piosenki
[Cuty] Prawda jest najcenniejsza, używa się jej oszczędnie Nagapiłem się już dość, może coś przeoczyłem Może nie znam sam siebie Dzisiaj są już nie do poznania [Zwrotka 1] Na ich szacunek nie wydałabym paru stów Szkoda by mi było paru słów Nie postawiłabym kilku stóp, w przód Nawet jeśli jeden z nich to miałby być mój bóg, jak słup soli Stałabym, patrząc na ich zęby Które szyderczym uśmiechem zmieniły myśli w mętlik Całe życie w śmietnik, jeszcze więcej pętli Wokół mojej szyi i tych, które zdobi dźwięczny głos, ale Jak Tony Hawk obrót o dziewięćset stopni Idę w zaparte, wykorzystując możliwości Które pod zmęczone nogi rzucił los mi w darze Wykorzystuję je z nadzieją, że się otrę o władzę, sama Sobie poradzę, podejdę z dystansem, i dam Sobie szanse na spełnienie marzeń Aura będzie tak piękna, że być mogłaby obrazem Teraz się stąd odcinam, próbuję zapomnieć ich twarze Jednak rząd nieszczerych gestów sceny krajobrazem nadal I naprawie chociaż siebie, skoro nie podołam świata Niekonwencjonalnie podejdę do problemu Ten tron jest już dla mnie, nie waż się pytać czemu I choć próbowali, żaden z tych stron odebrać go nie mógł I choć się starali, żaden nie upilnował oddechu W pośpiechu udowadniali nie raz nie mi, a sobie Że o twoim pięknie z otwartej księgi ten tylko się dowie kto cię stracił [Refren] A w mojej głowie śmietnik, śmietnik, śmietnik wciąż Nie liczę już nawet na to, że się zmieni coś Że ktoś wyciągnie dłoń, poda rękę w potrzebie Bo nawet jakby chciał, to i tak mnie nie dosięgnie I dookoła śmietnik, śmietnik, śmietnik wciąż Nie liczę już nawet na to, że ktoś go sprzątnie, bo Nawet jeśli los okazałby się łaskawy To odwraca się jedynie dupą w stronę zmiany [Zwrotka 2] Pezetowi szkoda śliny, żeby napluć wam w oczy Ja żałuję jej na tłumaczenia, by je wam otworzyć Każdego dnia starannie przeżuwając wszystkie słowa Które niczym jad żmii skalały smak twych ust Każdego dnia starannie układając wszystko od nowa Próbujecie przełknąć bezszelestnie życia ból Każdego dnia wmawiacie, że to nie wasza sprawa Jednak po mrugnięciu okiem ona jest tu nadal Nadaremnie tkwi we mnie jeszcze, choć powoli opada Poziom ambicji w kierunku uratowania świata Teraz trochę zmądrzałam i pojawiły się opory Chcę tylko takich wspomnień, by się chciało wracać do nich, to nic Jeśli póki co było to zbyt trudne Ważne, że pojawia się uśmiech wraz z myślą o jutrze, co później? Nie wiem, bo teraz jest teraz I skoro jest dobrze, po co chcesz w ogóle coś zmieniać Od świtu do nocy, powtarzając brudne kłamstwa Będzie gryźć się w język, przeklinając smak swych ust Od świtu do nocy, wierząc, że ten czas nie nastał Będzie gryźć cię wizja do krwi poobdzieranych stóp Od świtu do nocy, zakrywać twarz będzie maska Kryjąc pod sobą niemy wrzask, smutek i ból Ilu stoi tu unikając swego odbicia w lustrze? Ilu z was przenika strach wraz z myślą o jutrze? Później, tylko później to znaczy kiedy? Wszystko na jutro, na potem, stoimy w miejscu bez przerwy Później, tylko kiedy później nadejdzie? Obietnic więcej zliczysz, niż baranów przed snem [Refren] A w mojej głowie śmietnik, śmietnik, śmietnik wciąż Nie liczę już nawet na to, że się zmieni coś Że ktoś wyciągnie dłoń, poda rękę w potrzebie Bo nawet jakby chciał, to i tak mnie nie dosięgnie I dookoła śmietnik, śmietnik, śmietnik wciąż Nie liczę już nawet na to, że ktoś go sprzątnie, bo Nawet jeśli los okazałby się łaskawy To odwraca się jedynie dupą w stronę zmiany []
Tłumaczenie
Brak

Najnowsze teksty piosenek

Sprawdź teksty piosenek i albumy dodane w ciągu ostatnich 7 dni